środa, 17 lipca 2013

Rozdział 1

    Znowu przewracałam się na łóżku nie mogąc zasnąć. Tym razem nie chodziło jednak o złe sny, ale natrętne myśli które nie pozwalały spać. W okolicach północy wybrałam się na małą wycieczkę po leki nasenne. Wzięłam jedną kapsułkę i dobrze popiłam wodą. Kiedy po raz kolejny położyłam się do łóżka zasnęłam w mgnieniu oka.Rano obudziła mnie mama z prośbą, czy nie poszłabym z nią to pani Smith po jakieś przepisy. Burknęłam cicho, że za chwilę zejdę. Mama uśmiechnęła się jedynie pod nosem i wyszła zostawiając lekko uchylone drzwi. Po jakich 5 minutach bezsensownego gapienia się w sufit wstałam i poszłam się umyć i ubrać.Gdy zeszłam na dół mama siedziała w salonie i oglądała jakieś bezsensowne show. Wzruszyłam ramionami i powlokłam się do kuchni. Na ladzie były przygotowane kanapki z czekoladą , w kubku było kakao a obok na małym porcelanowym talerzyku leżały ciasteczka cynamonowe. Moje ulubione pomyślałam i z apetytem zaczęłam jeść śniadanie , gdyż żołądek zaczynał dawać o sobie znaki. Jedzenie nie zajęło mi dużo czasu, może jakieś 10 minut. Najedzona i zadowolona poszłam do salonu powiedzieć mamie że jestem gotowa, wzięłam więc swoją torebkę i poszłam do auta. Za mną zaś wyszła niewiele wyższa ode mnie brunetka, którą nazywałam swoją mamą. Wsiadła do auta i ruszyła. Pani Smith mieszkała na obrzeżach miasta. Można by powiedzieć że mieszkała na wsi. Spokojna malownicza okolica była wprost idealna dla starszej osoby. Kobieta mieszkała w małym domu. Najprawdopodobniej wiktoriańskim i bardzo starym. zapukałam do drzwi , ze środka domu dało się usłyszeć ciche ''otwarte". Weszłam do środka, a za mną moja mama, dało się wyczuć charakterystyczny zapach perfum starszej pani. Mimo woli zmarszczyłam nos i weszłam do małego saloniku gdzie na bujanym fotelu siedziała kobieta.
- Dzień dobry pani Smith- odezwała się moja mama i podeszła do staruszki - przyszłam po te przepisy, o które prosiłam.
- Ach tak - staruszka podniosła się i zaczęła szukać w szufladzie przepisów. - Proszę tu są - staruszka podała mamie segregator z przepisami i spytała czy nie zostaniemy na  herbatę. Oczywiście zaczęłyśmy protestować, ale w końcu mama dała się namówić i poszłyśmy do kuchni. Pani Smith wyciągnęła 4 kubki na herbatę i talerzyk na ciasteczka.
-Proszę pani ale nas jest trójka po co czwarty talerz? - spytałam grzecznie, i przyglądnęłam się białowłosej postaci.
-Za chwilę powinien być mój wnuczek Nikodem z nową paczką ciasteczek. - mówiąc to usłyszałam jak z głośnym skrzypnięciem otwierają się frontowe drzwi a potem zamykają. Do kuchni wszedł czarnowłosy chłopak. Miał duże zielone oczy, pełne kształtne usta i karnację koloru kawy z mlekiem. Jego włosy swobodnie opadały na czoło zasłaniając jedno oko. Zauważyłam też że w warce miał kolczyk a w uchu mały tunel. Na sobie miał czarne rurki i sweterek w  kolorze popiołu.

1 komentarz: